{tylko coś, cholera jasna, zimno w nosek...}
23 sierpnia 2014
21 sierpnia 2014
I ZNÓW LECĘ W KULKI
Gdy niedawno (niedawno? Bożesz mój, to w lipcu było!) sybaryciliśmy się nad jeziorem, zrobiłam sobie bukiet z gałązek brzozy.
Nie znoszę w wazonach żywych kwiatów - krótko cieszą oko, żal mi, że zostały ścięte dla czyjejś zachcianki, no i śmierdzą pogrzebem. Albo nawet cmentarzem.
Bukiet z gałązek nie śmierdzi niczym. I się nie sypie jak łupież w reklamie.
Co by jednak nie były takie smutne te badylki, tu i ówdzie powiesiłam koraliki z filcu. Przewleczenie nitek i obwieszenie całości, łącznie z kilkakrotnym poprzewieszaniem, to robota może na jeden odcinek Dwóch spłukanych dziewczyn. I to bez reklam.
Kiziuni też się podoba. Łapką.
Co by jednak nie były takie smutne te badylki, tu i ówdzie powiesiłam koraliki z filcu. Przewleczenie nitek i obwieszenie całości, łącznie z kilkakrotnym poprzewieszaniem, to robota może na jeden odcinek Dwóch spłukanych dziewczyn. I to bez reklam.
Kiziuni też się podoba. Łapką.
20 sierpnia 2014
QUIZ
Torunianki...
a) malują się zleżałymi w upale kosmetykami;
b) są kreatywne i w scrapbookingu wykorzystują lakiery do paznokci.
15 sierpnia 2014
9 sierpnia 2014
4 sierpnia 2014
CZY TO PYSIO MOŻE KŁAMAĆ?
Kłamać - nie.
Ale strzelać focha, namolnie domagać się #czegośpysznegodojedzenia czy okazywać znudzenie - o tak, pysio Księżnej Pani opanowało te umiejętności do perfekcji.
Poznajcie Księżną Panią. Jakież to inne stworzenie od Edka przylepy.
Kizia. Kiziunia. Kiźka. Kukunia. Krumelka. Kuskus. Kokon.
Kiźka trafiła do nas z gazetowej wzmianki o kotce, którą ktoś (zwykły ch**, nie ktoś, na ktosia to trzeba sobie zasłużyć) wywalił z domu.
Jeszcze tego samego dnia zamieszkała z nami.
Kiźka trafiła do nas z gazetowej wzmianki o kotce, którą ktoś (zwykły ch**, nie ktoś, na ktosia to trzeba sobie zasłużyć) wywalił z domu.
Jeszcze tego samego dnia zamieszkała z nami.
Po przebojach ze zdrowiem i zostawieniu u weterynarza kasy na wakacje (oh yeah!) okazało się, że kocurzyca cierpi na plazmocytarne zapalenie przewodu pokarmowego. Co kwartał jeździmy na zastrzyki i dajemy radę, chociaż wolelibyśmy (a zwłaszcza Kiźka) nie jeździć wcale.
Kot w domu to 500% frajdy. A może nawet 540%.
Kot w domu to 500% frajdy. A może nawet 540%.
Zniszczona kanapa, podrapany fotel, narożniki brudne od pyszczka, dziurki w odzieży i pościeli, żwirek pod podeszwami. No i kłaki - absolutnie wszędzie.
To wszystko nic.
Kiźka napuszy ogonek i frunie przez mieszkanie, bo tak naprawdę jest Wonder Kitty i przecież "nie złapiecie mnie, frajerzy, ha!".
Kiźka napuszy ogonek i frunie przez mieszkanie, bo tak naprawdę jest Wonder Kitty i przecież "nie złapiecie mnie, frajerzy, ha!".
Drze ryj, gdy z okna zobaczy nas wracających do domu. A potem kombinuje, jak między nogami wyprysnąć na klatkę. A potem pędzi na górę, żebyśmy mieli trochę ruchu. Biegiem.
Postawą i głosem zamienia się w wykrzyknik, bo na pewno kroję coś pysznego.
- To marchewka, idiotko, nie jesz marchewki.
- Jak nie? Kocham marchewkę! Od zawsze! Chcę marchewki! Teraz-natychmiast-już daj mi tę pyszną marcheweczkę!!!
- Proszę bardzo, żryj... No i czego plujesz? Sama chciałaś.
- A co za świństwo mi tu podsuwasz? Daj mi to dobre, co kroiłaś, no już, dawaj, teraz-natychmiast-już!!!
Na widok aparatu prezentuje odwłoczek. Ewentualnie maże nochem po szkle.
Tak czy owak, spadaj naiwniaku. Nie jestem pierwsza lepsza kejtmos, żeby się wdzięczyć.
Niby od niechcenia, mości się zawsze w tym samym pomieszczeniu, co człowiek. A nie, to żadne uczucie do człowieka, co to, to nie, to tylko tak kotu droga wypadła.
Naćpana sennością włazi na kolana. Emituje ciepło i kłaki. Jeśli człowiek nie odczepi się z tym głaskaniem, zostanie ukuszany zębem jadowym. Boleśnie.
Jeszcze nie skumał? No to powtórka.
Jeszcze nie skumał? No to powtórka.
(...)
Co dnia budzić się z kotem ufnie rozwalonym na 1/3 łóżka - bezcenne!
3 sierpnia 2014
1 sierpnia 2014
PLAN NA
Marudzisz, że gorąco?
Tak, ja też szaleję na Woodstocku :)
Nie jesteś w Kostrzynie, ale wciąż narzekasz? ;)
Znajdź najbliżej położone jezioro.
Skompletuj zestaw podstawowy: kindelek, środek na komary, coś do picia i dobre towarzystwo.
Obładuj się leżakiem.
Dotrzyj na miejsce.
Na miejscu omiń plażującą tłuszczę i idź tak długo, aż wyrazy na k, i na ch, i na p zleją się w nieszkodliwy szum.
Po walce z leżakiem, stocz werbalną potyczkę ze spoconym panem o zmęczonym spojrzeniu.
Tak, rozumiemy, że w tym miejscu jest łowisko, ale przecież nikogo tu nie ma.
będziemy sobie tylko czytać i słuchać komarów. Cichutko, jak mróweczki.
Dobrze, skoro właściciel łowiska tak panu kazał, przesuniemy się bliżej plaży.
Ponownie pakujesz kindelka, coś do picia i środek na komary, a leżakiem obciążasz towarzystwo.
Mamrocząc pod nosem wyrazy na k i na p, zbliżasz się do miłośników czerniaka.
Ale gdy wreszcie zagłębisz leżak w ściółce, ucho przywyknie do wrzasków z kąpieliska, a komary zwymiotują od sprayu - jest bosko.
Udanego weekendu! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)